„Baśniowy Morderca” Craiga Russela – recenzja audiobooka

basniowy.png

Współczesne kryminały toczy straszna choroba – wtórność. Niezależnie od pochodzenia autora i miejsca akcji powtarzają się motywy, zbrodnia jest zawsze taka sama, a główny bohater to zazwyczaj zniszczona życiem persona, przyciągająca czytelnika swoim auto-destruktywnym postępowaniem.

Inaczej jest z „Baśniowym Mordercą” Craiga Russela

 Druga część Cyklu Hamburskiego zaskakuje swoją… surowością. Zamiast atakować mnóstwem bodźców, opisów i przemyśleń, stawia raczej na nienachalną narrację i oszczędne środki wyrazu.

Język, którym posługuje się autor, jest bardzo prosty. Nie znajdziemy tu poetyckich metafor czy artystycznie skonstruowanych zdań. Zamiast tego o perypetiach Jana Fabela i jego ekipy policyjnej Craig Russel opowiada w kanciasty, toporny sposób, którego nie potrafię jednak nazwać złym – na taką formę postawił autor i to zdecydowanie wyróżnia „Baśniowego Mordercę”.

Taka forma narracji pasuje też do klimatu opowieści. Jeśli miałbym porównać go do innego dzieła pop-kultury, to chyba najlepiej pasowałby serial Broadchurch. Po części dlatego, że tu również intryga rozpoczyna się od znalezienia zwłok na plaży, a po części właśnie ze względu na surowość i prawdziwość historii.

Podobnie też jak w Broadchurch, u Russela jest dużo milczenia. Autor zostawia odbiorcy mnóstwo miejsca na wyciąganie własnych wniosków i nie narzuca toru myślenia.

A jest z czego wyciągać wnioski. Intryga jest zaskakująca.

 Tytułowy „Baśniowy Morderca” w swych zbrodniach inspiruje się klasycznymi baśniami Braci Grimm. Nie tymi ugrzecznionymi, które mama czytała nam przed pójściem spać, lecz tymi oryginalnymi, gdzie wilk ma prawdziwe kły, a baba-jaga istotnie pożera małe dzieci.

Zbrodnie opisywane na kartach książki Craiga Russela są potworne, lecz autorowi w zręczny sposób udało się uniknąć niepotrzebnego kiczu, który tak często widać w wielu powieściach kryminalnych, gdy przychodzi do opisywania makabrycznych scen z pogranicza gore.

Zaręczam – przy opisach „baśniowych” morderstw ani razu nie wybuchniecie śmiechem. Ani razu nie poczujecie zażenowania. Co najwyżej ciarki wzdłuż kręgosłupa i tę krępującą fascynację przedmiotem tabu. Jeżeli chodzi o przedstawienie zbrodni, Craig Russel zrobił to po mistrzowsku.

Co więcej, intryga pozostaje zaskakująca do samego końca. Ale tego nie będę zdradzał, bo choć przez większość opowieści można odnieść wrażenie, że autor prowadzi nas za rączkę, finał pokazuje zgoła coś innego.

Co nie zagrało?

 Przy całej misternie skonstruowanej opowieści zawodzi bodajże tylko jeden z jej elementów. Niestety, jeden z tych najważniejszych – główny bohater.

Jan Fabel, jak wspomniałem we wstępie, nie jest typowym, zniszczonym przez życie policjantem-cynikiem. Jest rozwodnikiem – ale utrzymuje dobre kontakty z kobietami. Ma córkę – ale nie jest tak, że ta nie chce go znać, wprost przeciwnie.

Fabel to wzorowy policjant, przykładny obywatel. Mierzy się ze swoimi demonami, ale nigdy nie pozwala im wziąć nad sobą góry. Niestety, to wszystko sprawia, że jako protagonista jest… nieco nudnawy.

Brak mu pazura; jakiejś charyzmy, która sprawiłaby, że dla niego obracałbym kartki papieru. Nie jest też przesadnie błyskotliwy, a jego wnioski to w istocie kolizja informacji uzyskanych od innych osób, a nie indywidualny przebłysk geniuszu.

Niestety, Jan Fabel (przynajmniej w moim odczuciu) nie zapisze się w panteonie kryminalnych bóstw obok takich tuzów jak Phillip Marlowe, Harry Hole czy nawet Kurt Wallander. To postać o której naprawdę łatwo zapomnieć.

„Baśniowy Morderca” to idealny towarzysz podróży.

Tak się złożyło, że „Baśniowego Mordercę” przesłuchałem w całości w samochodzie, pokonując długie kilometry na nieciekawych, autostradowych trasach. W takiej drodze „Baśniowy Morderca” to idealny towarzysz podróży.

Z jednej strony, nie jest to książka, która nudzi. Słuchając fantastycznego, głębokiego głosu Andrzeja Mastalerza z pewnością nie przyśniemy za kółkiem. Z drugiej strony, nie jest też tak absorbująca, by odwracać uwagę od tego, co dzieje się na drodze. Historia w sam raz na odpędzenie znużenia, rozbudzenie ciekawości i zapełnienie czasu w samochodzie rozrywką.

Duży plus należy się też lektorowi za nieprzesadne interpretowanie tekstu Craiga Russela. Audiobook nagrany jest w taki sposób, że z jednej strony słuchanie go przy normalnej prędkości odtwarzania nie grozi dłużyznami, a z drugiej można swobodnie zwiększyć tempo i nadal rozumieć każde słowo.

Cykl Hamburski to świetna rozrywka dla fanów gatunku.

 Baśniowy Morderca” z pewnością spodoba się miłośnikom kryminału, szczególnie jego skandynawskich nurtów, ze względu na wspomnianą wcześniej surowość klimatu i oszczędność ekspresji.

Warto jednak zacząć słuchanie Cyklu Hamburskiego od pierwszej części – „Krwawego Orła”. Co prawda autor w pierwszym rozdziale wprowadza bardzo zręczną przedakcję i dobrze streszcza wydarzenia poprzedniej części, ale jednak w późniejszych etapach pojawia się tyle aluzji do poprzedniej części, że aż żal się z nią nie zapoznać.

 

Autor:

Łukasz Kotkowski

„Baśniowy Morderca” Craiga Russela – recenzja audiobooka

2 uwagi do wpisu “„Baśniowy Morderca” Craiga Russela – recenzja audiobooka

  1. Widzę, że też nie lubisz, gdy lektor popisuje się swoimi umiejętnościami aktorskimi. Ja też. Nie cierpię grania na głosy, jakichś aktorskich ekwilibrystyk. Lubię, gdy lektor jest lektorem, czyta książkę, a nie gra.

    Polubienie

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s